• RADOSNA TWÓRCZOŚĆ ŁAWICKICH DZIECI

        • ROK SZKOLNY 2017/2018

           

          Literacko świętujemy
          „Dzień Babci” i „Dzień Dziadka”

           

          Maria Lewandowska  klasa 6a

          „Moi dziadkowie – co im zawdzięczam”.

          Moja rodzina jest wielopokoleniowa. Co to znaczy? Najprościej mówiąc to „pełna chata”.

          Mieszkam razem z moimi rodzicami i młodszym bratem oraz z dziadkiem Jurkiem i babcią Lucią. Są to rodzice mojej mamy. Nasz dom jest podzielony, ale większość czasu spędzamy razem. Uwielbiam, kiedy wszyscy siedzimy przy jednym stole. Mamy swoje rodzinne rytuały. Jednym z nich jest codzienny wspólny obiad.

          Moi dziadkowie to wyjątkowi ludzie. Babcia jest miłą, ciepłą i przyjazną osobą. Często się uśmiecha. Jest niebieskooką brunetką o niezwykle sympatycznej twarzy. Zaletą babci jest jej dobry charakter. Zawsze wszystkich chętnie pomaga, dlatego nasz dom często odwiedzają nasi krewni. Babcia wprowadza tu rodzinną atmosferę i dba o to, by każdy dobrze się tu czuł. Choć ma wiele różnych obowiązków potrafi znaleźć czas, aby rozwijać swoje pasje. Lubi gotować, ale jak sama mówi „ najbardziej lubi nas karmić”. Jej kuchnia jest wyjątkowo smaczna. Obiady mojej babci nie mają sobie równych. Poza tym interesuje się robótkami ręcznymi i wykonywaniem przeróżnych ozdób i pięknych przedmiotów. Babcia Lucia zaraża swoją pozytywną energią i często zachęca mnie, żebym razem z nią zrobiła coś ładnego. Tworzymy wtedy ozdoby choinkowe, kolorowe pudełka czy wianki wielkanocne.

          Tata mamy Jerzy – to mój dziadek. Jest dobrym, miłym, przyjacielsko nastawionym do ludzi i zwierząt człowiekiem. Ma niesamowite poczucie humoru. Jego pasją są polowania – jest myśliwym. Czasem żartuję z niego, że jest raczej obserwatorem zwierząt, bo gdy jego koledzy polują on przygląda się podziwiając las i jego mieszkańców. Te jego polowania to raczej spacery z bronią na ramieniu. Ma dobre serce, więc często zamiast strzelać do zwierząt po prostu je obserwuje. Dzięki temu zna wiele ciekawych historii, które chętnie mi opowiada. Najbardziej jednak lubię te, które dotyczą jego dzieciństwa spędzonego na wsi. Często przychodzę do niego, siadam mu na kolanach i rozmawiamy na przeróżne tematy. Mój dziadek to prawdziwa skarbnica anegdot i opowieści. Najlepszym przyjacielem dziadka jest jego mały pies Timon. Są nierozłączni.

          Z dziadkami przeżyłam wile przygód, ale najśmieszniejsza wydarzyła się rok temu. Był spokojny dzień. Wybraliśmy się spacer z psem (uwielbiamy spacerować po lesie i ogrodzie). Nagle coś poruszyło się krzakach. Byłam bardzo wystraszona, choć dziadek i babcia wydawali się, bardzo spokojni. Wtedy Timon zaczął przeraźliwie szczekać i w tym momencie zdenerwowani byli już wszyscy.

          -, Co to?- zapytałam.

          - Nie mam pojęcia - odpowiedział niespokojnie dziadek.

          - Może to dzik!- krzyknęła przerażona babcia.

          - To bardzo możliwe, więc powinniśmy wracać. Dziki potrafią być bardzo niebezpieczne - powiedział dziadek i ruszył szybkim krokiem w stronę domu.

          W tym samym momencie zza krzaków wyszedł malutki biały kotek. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, tylko Timuś wciąż szczekał.

          Takich historii mogłabym przytaczać wiele. Moje całe życie związane jest z dziadkami nie tylko z babcia Lucią i dziadkiem Jurkiem, ale także z rodzicami mojego taty, z którymi mam również bardzo bliskie relację, ale to już temat na kolejne opowiadanie…

          Moi dziadkowie to mój wielki skarb. Dają mi poczucie bezpieczeństwa, są moimi przyjaciółmi i zawsze mogę na nic liczyć. Dzięki nim dowiedziałam się wiele o naszej rodzinie. Dziadkowie poświęcają mi czas i dbają o to, żebym wiedziała, kim byli moi przodkowie i kim ja jestem. Przekazują wiedzę o czasach, których ja nie pamiętam, o wydarzeniach ważnych dla naszego kraju i naszej rodziny. Pokazują mi jak kochać i jak ważne jest by być kochanym.  Chciałbym im bardzo za to podziękować, powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez nich. Kiedy będę składała im życzenia z okazji Dnia Babci i Dziadka powiem im, że bardzo ich kocham i dziękuję, że po prostu są.

           

          Magdalena Grabarkiewicz klasa 5b

           

          „Tajemnica dziadka”

          W rogu ogrodu moich dziadków znajduje się stary i zarośnięty tunel, który podobno (tak mówi moja babcia) prowadzi do ogrodu sąsiadki. Ja, moja siostra, moje kuzynki, ani nawet moja babcia nie wiedziałyśmy, czy to prawda, ponieważ nikt z nas nie chciał się tam włamywać.

          Pewnego dnia ja, moja siostra i trzy moje kuzynki wpadłyśmy na pomysł, aby sprawdzić, jak wygląda ogród sąsiadki.  Marysia (najstarsza z moich kuzynek, która ma 12 lat) chciała iść bez pytania kogokolwiek, bo jej zdaniem, na pewno dziadkowie by się nie zgodzili. Ja, Zosia (średnia kuzynka, lat 10) i Kasia (najmłodsza kuzynka, 8 lat) chciałyśmy zapytać babcię o zgodę. Ala, moja 6-letnia siostra w ogóle nie chciała iść. Ala poszła więc do domu babci i zaczęła się bawić. My zaś zaczęłyśmy się kłócić, czy mówić babci o naszym pomyśle, czy nie.

          Po długiej kłótni zdecydowałam, że Marysia pójdzie sama, bez zgody babci, szybko wróci i jeżeli będzie tam coś ciekawego, powiemy babci, że my też chcemy iść.

          Marysia wyruszyła. Minęło pół godziny i nadal nie wracała.

          -Słuchajcie, zaczynam się denerwować-powiedziałam.

          -My też-odpowiedziały Zosia i Kasia.

          -Może pójdziemy do babci i wszystko jej powiemy?-spytała Kasia.

          Zgodziłyśmy się z nią i poszłyśmy do babci.

          Babcia była akurat w kuchni i gotowała zupę. Wpadłyśmy jak oparzone
          i zaczęłyśmy krzyczeć:

          -Babciu! Marysia zaginęła!

          Babcia bardzo się zdenerwowała i powiedziała:

          -Opowiedzcie mi wszystko od początku.

          Babcia wysłuchała nas i rzekła:

          -W takim razie musimy pójść do tunelu same, może Marysia gdzieś utknęła lub coś jej się stało.

                    Wyruszyłyśmy wszystkie, nawet Ala zdecydowała się. Tunel był strasznie zarośnięty i trzeba było uważać, by się nie potknąć. Gdy już wydawało nam się, że zaraz się skończy, okazywało się, że jest zakręt. Szłyśmy tak pół godziny, więc było pewne, że ten tunel nie prowadzi do sąsiadki. W końcu, gdy miałyśmy się już poddać, babcia zauważyła, że za zakrętem jest jakaś polana. Wyszłyśmy z tunelu i naszym oczom ukazała się piękna, zielona polana, pełna kwiatów, jezior i drzew dookoła.

          Nagle usłyszałam głos Marysi. Podbiegłyśmy i zobaczyłyśmy… jednorożce, mnóstwo jednorożców a na jednym z nich siedziała… Marysia.

          -Co ty tu robisz?-spytałam.

          -Odkryłam tę magiczną, jednorożcową polanę i postanowiłam chwilę odpocząć, zanim wyruszę w drogę powrotną. Potem podszedł do mnie ten jednorożec i powiedział, że mnie odwiezie.

          Wszystkie wróciłyśmy do domu babci na jednorożcach. Babcia porozmawiała z dziadkiem i okazało się, że jednorożce należały do niego. Ukrywał je, ponieważ są bardzo płochliwe. Nas jednak się nie bały. Od tej pory mogłyśmy odwiedzać jednorożce, kiedy tylko chciałyśmy.

           

          Maria Blok klasa 5a,

          KOCHAM BABCIĘ

          Na babcię masz wiele określeń,
          Ładna, miła, szczupła, giętka,
          Lecz babcię określa słowo jedno
          KOCHAMY
          Kochamy zapach róż,
          W pokoju,
          Na stole.
          Kochamy świeczki,
          Postawione na stole.
          Kochamy perfumy,
          Pachnące jak fiołki.
          Kochamy firankę,
          W storczyki i dzwonki.
          Lecz KOCHAMY
          Dotyczy się
          Babci,
          I bez wstydu powiemy:
          KOCHAM JĄ

           

          Filip Stochaj klasa 5b

           

          MOI DZIADKOWIE

          Chciałbym dziś opowiedzieć Wam o moich wyjątkowych dziadkach.

          Babcia Ania i dziadek Bogdan to rodzice taty. Wiem, że większość może powiedzieć wiele dobrego o swoich dziadkach, ale ja mam naprawdę najukochańszych na świecie! Odkąd tylko pamiętam są obecni w moim życiu, a ja jestem dla nich najważniejszą osobą. Rodzice zawsze mogli liczyć na to, że gdy będę chory, to oni na pewno zajmą się mną. A moja babcia gdy dostanie rano telefon, że Filipek jest „niewyraźny”, zaraz zmieni wszystkie swoje plany i powie oczywiście: „natychmiast przywieźcie go do nas”. To z babcią piekę pierniki i robię pierogi, a z dziadkiem gram w warcaby i chodzę na spacery nad Maltę.

          Wiecie, teraz jestem już nastolatkiem, ale kiedy byłem małym chłopcem, to co roku mogłem liczyć na spędzenie nawet miesiąca wakacji z dziadkami na ich działce za Poznaniem. I tam z dziadkiem jeździłem taczką, a z babcią chodziłem po truskawki i maliny. Czasami kiedy tak sobie myślę, że kiedyś ich zabraknie to nie umiem sobie tego wyobrazić. Moja mama też. Nawet jak na zwykły niedzielny obiad dziadek czasami nie przyjedzie, bo jest chory, to od razu robi się tak pusto…

          Dziadkowie od zawsze nazywają mnie swoim słoneczkiem, bo gdy ja się pojawiam to jest im weselej. Bardzo się o mnie troszczę i martwią, a gdy rozmawiają z mamą albo tatą, to muszą w pierwszej kolejności wiedzieć, co u mnie słychać.

          Moi rodzice bardzo się cieszą ze wszystkich moich osiągnięć i wyników w szkole, ale babcia … tak się wzrusza, że zaraz płacze (a potem dzwoni do różnych znajomych i się mną chwali!). Ja też jestem dumny z moich dziadków, że są takimi ludźmi jakim są . Bo moi dziadkowie są tacy, że myślą najpierw o wnukach, potem o dzieciach, a na końcu dopiero o sobie, a nie każdy tak potrafi. Nigdy się nie skarżą, że im coś dolega, albo mają jakieś smutki, a wiadomo, że tak się przecież zdarza. Ale moi rodzice już wiedzą najlepiej co może im dolegać i starają się działać, a ja dziadków zawsze mocno wyściskam i wycałuję.

          Bardzo ich kocham i o nich pamiętam. Na razie nie potrzebują większej pomocy (zazwyczaj mama albo tata pomaga im załatwiać trudniejsze dla nich sprawy), ale obiecałem dziadkowi, że nawet jak już będę na studiach, to nigdy o nich nie zapomnę i zawsze będą mogli na mnie liczyć.

          Dziadkowie mają jeszcze dwóch wnuków (moich kuzynów): Jureczka i Felka. Starają się traktować i kochać nas równo. Ale wiecie co, powiem wam w tajemnicy, że czuję, to ja jestem ich oczkiem w głowie – w końcu jestem pierworodnym wnukiem!

           

          Marianna Panek klasa 5b

           „Moi dziadkowie poznali się przez przypadek”

           

          Mój dziadek Roman urodził się w Poznaniu, podczas gdy moja babcia Zygfryda przyszła na świat na terenie obecnej Białorusi. Po II Wojnie Światowej moja prababcia postanowiła wrócić z piątką dzieci do Polski.

          Długa podróż zakończyła się w Sulęcinie pod niemiecką granicą.

          Tymczasem dziadek skończył technikum łączności, lecz zanim wybrał się na studia, dostał tak zwany przydział pracy. Oznaczało to, że musiał rozpocząć pracę tam, gdzie mu wskazano, niekoniecznie w miejscu zamieszkania. I tak dziadek, od dwóch pokoleń poznaniak, wylądował we wsi Koryta, gdzie było może pięć chałup.  Dziadek opowiadał mojej mamie, że jak zobaczył swoje nowe miejsce zamieszkania, miał ochotę się powiesić.

          Jakoś przetrwał do końca roku. Dowiedzieli się z kolegami, że w szkole podstawowej w Sulęcinie odbędzie się bal sylwestrowy. Nie mogli przegapić takiej okazji, nawet jeśli musieli iść przez las do stacji kolejowej, a potem jeszcze dwa kilometry z dworca do szkoły.

          Choć trudno mi w to uwierzyć, dziadek miał wtedy długie, falowane włosy, opadające mu na ramiona. Na zabawę przyszedł w koszuli z dużym kołnierzem i podrywał dziewczyny na podobieństwo do Juliusza Słowackiego. „Bajer” musiał zadziałać, bo mojej babci bardzo spodobał się ten przybysz z wielkiego miasta.

          Był tylko jeden problem: babcia miała już chłopaka, którego poznała podczas studiów w Opolu. Z jakiegoś powodu nie było go na tym balu i był to jego wielki błąd. Babcia przez jakiś czas się jeszcze wahała, którego z nich wybrać. Musieli być do siebie jakoś podobni, bo obaj studiowali fizykę.

          Dziadek wrócił do ukochanego Poznania, ale nie zapomniał o wygadanej dziewczynie z Sulęcina. Babcia w końcu podjęła niełatwą decyzję i wybrała mojego dziadka. Przeniosła się po studiach do Poznania, a w 1963 roku dziadkowie wzięli ślub.

          Mimo że dziadkowie urodzili się tysiąc kilometrów od siebie i szanse na ich spotkanie były małe, los ich połączył przez przypadek. A może nie?

          W 2013 roku dziadkowie świętowali w Rzymie 50-tą rocznicę ślubu. Niedoszły narzeczony babci w tym czasie zmarł na raka, a dziadek pokonał nowotwór. Mama mówi, że babcia dobrze obstawiła. Ja też tak myślę!

           

          ŚWIĄTECZNE POEZJOWANIE

           

           

          ROK SZKOLNY 2016/2017

           

           

          sluchowisko_jurek.mp3       

          autor: Jerzy Sobkowski -klasa VI a

           

           

          Sluchowisko_Rzepka.mp3

          autor: Tomasz Kołodziejczyk, Maciej Kowalczyk

           

          Vincent Opiela klasa IV a

          Wiosna

           

          Cztery pory roku mamy

          I na każdą z nich czekamy

          Cała w kwiatach przyjdzie wiosna

          Uśmiechnięta i radosna

           

          Ptaki z nią się umawiają

          Z ciepłych krajów powracają

          Pięknem zrobi nam przygodę

          I przebudzi wnet przyrodę

           

           

           

          Vincent Opiela klasa IV a

          Lato

           

          Lato nam wakacje niesie

          I biwaki śpiewne w lesie

          Poziomeczek nazbieramy

          Żabką w wodzie popływamy

           

           

           

           

           

          Vincent Opiela klasa IV a

          Jesień

           

          Jesień w brązach kolorami

          Poczęstuje nas grzybami

          Kasztanowe będą ludki

          Każdy śmieszny i malutki

           

           

           

          Vincent Opiela klasa IV a

          Zima

           

          Zimą ferie śnieżne mamy

          Na saneczkach pozjeżdżamy

          Gdy choinkę ubieramy

          Prezent spod niej wyciągamy

           

          Nasze cztery pory roku

          Na wesoło przytulamy

          Każda niesie inne dary

          Z nich uciechę wielką mamy

           

           

           

           

           

          Tomasz Czajkowski klasa VI b

          Jerzy Kukuczka

           

          Nasz patron to himalaista

          A także polski alpinista

          Zwą go Jerzy Kukuczka.

           

          Niezła to musi być sztuczka

          Wspinać się ponad szczyty

          Nie znać słowa „niezdobyty”!

           

          Walczył z przeciwnościami

          Wygrywał ze swoimi słabościami.

           

          I choć umarł tragicznie

          Zawsze w sercach ludzi żyć będzie

          Jako wielki himalaista

          I polski alpinista …

           

           

           

           

           

           

           

           

           

          Eryk Matuszak klasa IV a

          Koncertowe zachowanie

           

          Na koncercie cicho bądź

          Uważnie słuchaj, grzecznie siądź.

          Każde słowo, każdy gest

          Bardzo ważny dla artysty jest.

          Kiedy słuchasz fajnie masz

          I upływa miło czas

          Jak się skończy przedstawienie

          Wstań i podziękuj brawami

          Aby artyści do nas chętnie wracali.

           

           

           

           

          Amelia Danielewska klasa VI b

          Jerzy Kukuczka

           

          Jerzy Kukuczka to nasz patron wspaniały

          Wspinał się na bardzo wysokie skały

          Nasi chłopcy często go naśladują

          I coraz wyżej na zawody plują

          Pewnie też wpiszą się do księgi chwały

           

           

          Karolina Briańska klasa VI b

          Jerzy Kukuczka

           

          Wspinał się na góry

          Głową dotykał chmury

          Walczył ze zmęczeniem

          Żeby nie być leniem

          Aniołów słyszał chóry

           

           

          Eryk Matuszak klasa IV a

          Jerzy Kukuczka

           

          Kukuczka patron szkoły z Poznania

          Zdobywa szczyty dla świętowania

          Ulubiony górski chwyt

          I już zdobyty szczyt

          8 tysięcy metrów do wdrapywania i dowód uznania

           

           

          Karolina Szmania klasa VI b

          Góry

           

          Idąc po górach

          Nie mam głowy w chmurach

          Patrzę przed siebie

          Gdy na wzgórzu widzę źrebię

          Które pasie się przy kurach

           

          Paweł Obrycki klasa IV b

          Patron

           

          Oto nasz szkoła

          Gwarna, przyjazna, wesoła

          Patronem naszym jest alpinista

          Z jego doświadczeń młodzież korzysta

          Przed tym człowiekiem chylimy czoła

           

           

          Agnieszka Kopczyńska klasa VI b

          Szkoła

           

          Magda bardzo szkołę lubi

          Bo codziennie w niej się czubi

          Z zachowania ciągle szóstka

          Ale w głowie ciągle pustka

          Lecz jedynki tak nie zgubi

           

          Magda Orzechowska klasa IV b

          Dzieci w szkole

           

          Wszystkie dzieci z naszej szkoły

          Są bardzo mądre, nie są matoły

          Nigdy się nie spóźniają

          Ale czasem kumkają

          One zawsze noszą ze sobą toboły

           

           

          Antek Smolski klasa IV a

          Książka

           

          Pewien naukowiec z Ameryki

          Kupił książki z fizyki

          Zgrał ją w pliki

          I wysłał do Afryki

          Dokupił również z techniki

           

           

          Michał Krzyżański klasa IV a

          Książka kucharska

           

          Znany kucharz z Warszawy

          Pyszne przyrządzał potrawy

          Lecz książkę kucharską zgubił

          Którą bardzo lubił

          I to był koniec jego sławy

           

           

          Jerzy Nowacki klasa VI b

          Żaba

           

          Pewna żaba z Mozabiku

          Narobiła dużo krzyku

          Kiedy będąc raz w podróży

          Napotkała problem duży

          Jedząc loda na patyku

           

          Jerzy Nowacki klasa VI b

          Niedźwiedź

           

          Pewien niedźwiedź raz w Berlinie

          Nie dał poznać po swej minie

          Że się strasznie boi myszy

          I ze strachu ledwie dyszy

          Woli chodzić już po linie

           

           

          Jerzy Nowacki klasa VI b

          Konik

           

          Mały konik raz w Wersalu

          Cały się zatopił w żalu

          Bowiem strasznie mu tam było

          Nudno, brudno i niemiło

          Chciał pojechać do Nepalu

           

           

          Jerzy Nowacki klasa VI b

          Koza

           

          Pewna koza raz w Londynie

          Bardzo gustowała w winie

          Więc wypiła go niemało

          Potem w głowie jej szumiało

          Chyba prędko jej nie minie

           

           

          Jerzy Nowacki klasa VI b

          Leśnik

           

          Pewien leśnik rodem z Warmii

          Bardzo często ptaki karmił

          Mnóstwo kasy wydał na to

          Karmił je przez całe lato

          W końcu nie miał z czego karmić

           

           

          Eryk Matuszak klasa IV a

          Kwiatki

           

          Wiosenne kolorowe kwiatki

          Zerwałem dzisiaj z naszej rabatki

          Wszystkie piękne rośliny

          Zaniosę dla mojej rodziny

          Dwa najpiękniejsze kwiatki będą dla matki

           

           

          Olga Kalińska klasa IV b

           

          Na końcu miasta Poznania

          Mała szkoła zmieniła się nie do poznania

          W niej Ola mała jak palec

          Nie wie co to jest smalec

          Po chwili może się zmienić nie do poznania

           

           

          Tomasz Czajkowski klasa VI b

          Polak

           

          Pewnego razu był Polak mały

          Który nosił dziurawe sandały

          Biegał po błocie

          Miał wszystko w nosie

          Bardzo szczęśliwy był czas cały